Diana forever. Koncert Diany Damrau w Krakowie.

Kiedy słucham Diany Damrau, udziela mi się jej młodzieńcza radość życia. To prawdopodobnie jedna z bardzo niewielu artystek operowych, która potrafi roztoczyć wokół siebie tak radosną aurę.

O obecności na jej koncercie marzyłam od lat, więc gdy w świat poszła wieść, iż podczas najbliższej trasy koncertowej słynna śpiewaczka odwiedzi moje miasto, Kraków, wiedziałam jedno: nie może mnie zabraknąć wśród publiczności.

Koncert odbył się w chłodny, jak na miesiąc maj, wieczór, w Centrum Kongresowym ICE nad Wisłą. Jednak gdy tylko artystka wkroczyła na scenę powiewając falbanami kobaltowej sukni, wszyscy poczuli się natychmiast rozgrzani. Niesamowita ekspresja połączona z genialnym, dźwięcznym sopranem sprawiają, iż Diany Damrau nie tylko przyjemnie się słucha, ale także na nią patrzy. Jest ona zwierzęciem scenicznym, jakich niewątpliwie brakuje wśród sztampowych i zachowawczych śpiewaków i śpiewaczek operowych.

Dianie Damrau na scenie towarzyszył jej mąż Nicolas Teste (francuski bass-baryton, zdecydowanie bardziej statyczny od swej małżonki) oraz rewelacyjna orkierstra PKF Prague Filharmonia pod batutą francuskiego dyrygenta Emmanuela Villaume. Para śpiewaków wykonywała arie zarówno solowe, jak i w duecie. Zaprezentowali głównie utwory ze najnowszej płyty Damrau, „Grand Opera”, skomponowane przez Giacomo Meyerbeera. Nie zabrakło też kompozycji Massenta, Wagnera, Verdiego czy Belliniego. Odebrałam ten koncert jako manifest miłości Diany Damrau do Francji i francuskiej muzyki.
Publiczności, podobnie jak mnie osobiście, udzielił się ogromny entuzjazm solistki. Owacjom na stojąco nie było końca. Para śpiewaków bisowała aż trzy razy.

Po koncercie każdy miał okazję zamienić z Dianą Damrau parę słów i zrobić pamiątkowe zdjęcie. Ta opcja ucieszyła mnie ogromnie – spełniło się jedno z moich największych operowych marzeń. To było, nic dodać, nic ująć – piękne spotkanie. Diana jest przesympatyczną, ciepłą osobą o promiennym uśmiechu i ani trochę nie sprawia wrażenia wielkiej gwiazdy. Na pamiątkę otrzymałam od artystki autograf z dedykacją na płycie „Forever”, mojej najukochańszej z jej dotychczasowej dyskografii. Mam wielką nadzieję, że to nie był jej ostatni koncert w Polsce.

20.JPG

17
Beata Fischer i Diana Damrau