To piękny paradoks, gdy czujesz, że żyjesz, słuchając utworu zainspirowanego śmiercią.
Tak niezwykłe momenty chciałoby się zatrzymać. Gdy twoje „tu i teraz” otrzymuje nowe, wzniosłe znaczenie i nagle nie siedzisz po prostu na sali koncertowej, lecz unosisz się poza, daleko poza swoim dotychczasowym, przyziemnym bytowaniem. Drży serce, drży ciało, drży przede wszystkim dusza i wiesz, że to ważny moment, którego nie zapomnisz. A wtedy, możesz zobaczyć – cytując Edwarda Stachurę – „całą jaskrawość”.
Tak właśnie czułam się słuchając „Requiem” Verdiego w Filharmonii Opolskiej. Dzięki genialnym solistom – Agnieszka Rehlis, Iwona Sobotka, László Boldizsár, Tomasz Konieczny Bass-baritone – tak pięknie brzmiącym zarówno razem, jak i każdy z osobna. Cztery wybitne głosy, cztery wyjątkowe osobowości sceniczne, w tak idealnej harmonii. W orkiestrze i chórze była moc anielskich orszaków, pęd niebiańskich rydwanów.
Słuchałam „Reqiem” Verdiego wiele razy, w wielu wykonaniach, ale żadne nie dostarczyło mi tylu emocji – wzruszeń, zachwytów… Dziękuję!

