„Opera? Si!” w Operze Bałtyckiej

Często jestem pytana przez osoby w różnym wieku, jak zainteresować operą młodsze pokolenia. Co zrobić, by średnia wieku publiczności w teatrze operowym wynosiła mniej niż 60+. Zastanawiałam się latami, ale nareszcie znam odpowiedź na to pytanie. Trzeba być Jerzym Snakowskim.

Przez lata Opera Baltycka mogła poszczycić się w swym repertuarze spotkaniami „Opera? Si!”, których autorem i prowadzącym jest właśnie Jerzy Snakowski – chodząca encyklopedia operowa, człowiek o niezwykle barwnej osobowości i rzadkim już w dzisiejszych czasach darem pięknego operowania słowem. Określenie „spotkania” chyba pasuje tu najbardziej, bo to nie wykład, ale też nie koncert, synteza edukacji i rozrywki. Podczas „Opera? Si!” można nie tylko dowiedzieć się ciekawostek z życia kompozytorów, muzyków, czy o kulisach powstawania oper znanych i mniej znanych, lecz także usłyszeć arie, które już od dawna nie pojawiają się w programach koncertów, z dzieł od lat nie wystawianych na polskich scenach operowych. Wszystko w pięknych wykonaniach utalentowanych śpiewaków, często bardzo młodych.

Młodzieńczą energią emanuje także, a może przede wszystkim, sam Jerzy Snakowski. Wiedza, którą przekazuje publiczności jest połączona z żartem, happeningiem, atrakcyjną formą wizualną (na jednym ze spotkań, na przykład, muzykę zilustrowano uwielbianym przeze mnie malarstwem Prerafaelitów) i mogę z czystym sumieniem zagwarantować, że nawet osoby, które nie były na spektaklu operowym nigdy przedtem, po „Opera? Si!” poczują się zachęcone.

Tym bardziej ubolewam, że mimo to, na spotkania przychodzi przede wszystkim widz w wieku mojej babci. Młodsi mogą tylko żałować! Ponieważ Jerzy Snakowski pokazuje, że opery nie należy się bać i można się nią bawić, czerpać radość z odkrywania całej palety muzycznych barw.

Wczoraj na scenie Opery Bałtyckiej odbył się przedostatni w sezonie 2017/2018 spektakl „Opera? Si!”. Osobiście widziałam ich jedynie klika, co jest już niestety stratą nie do nadrobienia. Jako osoba wychowana na Bogusławie Kaczyńskim i jego opowieściach o hrabinach, arystokracji, kapryśnych divach, w rokokowym fotelu, z pozłacaną filizaneczką od Rosenthala, nie miałam świadomości, że do opery można podejść bardziej na luzie. Potraktować temat lżej i przez to nie wkładać go w sztywne, odstraszające ramy. Jerzy Snakowski otworzył przede mną, niczym okno, z którego roztacza się widok na znany, lecz inaczej niż dotychczas oświetlony krajobraz, zupełnie inne spojrzenie na operę. Tak różne od tego znanego mi przez 25 lat.

W czerwcu 2018 roku ostatnia szansa, by wybrać się na „Opera? Si!” w Gdańsku, dla tych, którzy dotychczas nie mieli tej przyjemności. Polecam z całego serca i trzymam kciuki za dalszą artystyczną karierę Jerzego Snakowskiego. Oby rozświetlał drogę do poznawania i odkrywania opery kolejnym pokoleniom.

Zdjęcia poniżej wykonane po spotkaniu poświęconemu Stanisławowi Moniuszce, które odbyło się w styczniu 2018 roku.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s